Żona Klaudyusza poszła czuwać przy zmarłym.
Urszula zostawszy samą uczuła się złamaną przebytą walką i mimowolném wzruszeniem, które nią owładnęło gdy ujrzała cierpienia, usłyszała łkanie spłakanéj matki.
Ociérając oczy rzekła:
— Biédna kobiéta! — Chociaż winna, kara jéj przewyższa błąd popełniony! — Jakiejże siły było potrzeba aby nie zawołać: Nie płacz już!... przestań cierpiéć!... Tak zaprowadzę cię do Romilly... rzucę córkę w twoje objęcia!... — Przez chwilę sądziłam, że te wyrazy wyrwą się pomimo woli z ust moich, i gdyby nie obawa krzywoprzysięztwa, byłabym uległa... alem sobie przypomniała... — Święte są życzenia umierających... przysięgłam, że, za moją przyczyną, matka nigdy nie ujrzy swojéj córki i będę wierną swemu słowu do końca życia... — Trzeba myśleć o przyszłości... Po pogrzebie pojadę do Troyes, zabiorę ztąmtąd Renatę, pojedziemy do Paryża, powrócimy do Nogent-sur-Seine gdzie Renata odbierze swój majątek i stosownie do życzenia ojca, wywiozę ją za granicę Francyi... Czuwać będę nad nią i niech ją jéj matka wyszuka!
Po chwili milczenia Urszula mówiła znowu:
— Gorączka, która tak gwałtownie opanowała tę biédną kobiétę, zapewnia zniszczenie swoich projektów... — Gdy się uda do sędziów, upominając się o córkę, jeżeliby to zrobiła, będziemy już daleko i ślad za nami zginie...
— Pani Sollier przetarła czoło ręką, jak gdyby
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/202
Ta strona została przepisana.