Posługacze pogrzebowi unieśli trumnę i umieścili ją na tragach, gdyż w małych miastach prowincyonalnych, zmarli wynoszeni bywają na ramionach, na miejsce wiecznego spoczynku.
Pochód wyruszył z miejsca.
Na czele postępowała Urszula.
Po niéj szły władze i tłum.
.
Sekretarz skromnie ciągnął na samym końcu.
Leopold Lantier niemy i zamyślony szedł obok niego.
Nagle przerywając milczenie rzekł do niego cichym głosem:
— Z kilku słów, które doszły do mego ucha, sądzę, że mam przyjemność mów mówić z panem sekretarzem sądu pokoju w Romilly?
— Nie mylisz się pan.
— Powiadają, że po pogrzebie dopełnić pan masz opieczętowania w zamku Viry-sur-Seine?
— Tak jest, zaraz po przybyciu pana sędziego pokoju...
— Czy pan Robert Vallerand nie zostawił wiadomych spadkobierców?
— Przepraszam... — Wiadomo, że w Paryżu znajduje się jego siostrzeniec, bezpośredni spadkobierca; ale zdaje się, że tu nie ma owego siostrzeńca... — Nasz deputowany prócz tego miał jeszcze drugiego krewnego w tym samym stopniu, łajdaka, zbrodniarza, skazanego przed ośmnastą laty na dożywotnie więzienie i osadzonego w Clairvaux...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/212
Ta strona została przepisana.