ale jestem pewny, że pan sędzia pokoju udzieli panu pozwolenie, o którą idzie...
— Bądź więc pan łaskaw, poprosić go odemnie o tę grzeczność... Nazywam się Juliusz Landry, jestem reporterem dziennika: „Le bon sens“.
— Uczynię to z przyjemnością po przybyciu pana sędziego.
— Tysiączne dzięki.
Podczas téj długiéj rozmowy, przebyto przestrzeń dzielącą zamek od cmentarza, przytykającego do kościoła.
Dwaj nowi znajomi przestali rozmawiać, lecz szli ciągle obok siebie.
Orszak się zatrzymał.
Odbył się obrzęd religijny, poczém trumnę spuszczono do wykopanego grobu..
Pierwsze grudki ziemi spadły na trumnę ze złowięszczym odgłosem.
Powiedziano jedną mowę, poczém dokończono zasypywania grobu i tłum rozszedł się, rozprawiając o usłyszanych słowach.
Leopold nie opuszczał sekretarza.
Urszula Sollier, po ostatniej gorącéj modlitwie za tego, któremu uczciwie służyła, otarłszy oczy zwilżone łzami i spiesznie powróciła do zamku gdzie miała się znajdować na rozkazy sędziego pokoju.
Zarządzająca domem deputowanego, bała się spotkania z urzędnikiem, który w ogólności, nie ma nic bardzo imponującego.
Domyślała się, że ją będzie wybadywał.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/216
Ta strona została przepisana.