— To tam, — pomyślał — znajduje się, albo przynajmniéj powinien się znajdować list pisany do notaryusza paryzkiego. Muszę miéć ten list nim zacznę działać...
Sędzia kończył swój protokół.
Urszula milcząc słuchała, zapytując się sama siebie, kto był ów człowiek w niebieskich okularach, który nie mówiąc ani słowa, szedł krok w krok za sądownikami.
Sędzia pokoju zbliżył się do stolika.
Klucze siedziały w zamkach.
Sędzia dotknął klucza do górnéj szuflady.
Leopold wlepił oczy w Urszulę.
— List został zabrany, pomyślał Lantier, — domyślałem się tego.
Otworzywszy kolejno wszystkie szuflady i przejrzawszy naprędce znajdujące się w nich papiéry, sędzia pokoju przyłożył na tasiemkach pieczęcie na tym meblu tak samo jak i na innych.
O piątéj wieczorem robota była skończona nie doprowadziwszy do żadnego odkrycia.
Pozostawało tylko podpisać protokół i wyznaczyć nadzorcę pieczęci.
Sędzia pokoju zwrócił się ku Urszuli Sollier.
— Co pani teraz zamyślasz zrobić z sobą?
Wyjadę do familii, proszę pana, po zapłaceniu służbie należnéj pensyi i gratyfikacyi udzielonéj przez mego biédnego pana.
— Iluż jest tych służących?