— Co ranek, — mówił do siebie, — ogrodnik musi podpalać w piecu... — Postaram się — wynieść przed jego przybyciem... — Zresztą zorjentuję się w téj cieplarni i pewno znajdę jaką kryjówkę... — Obecnie idzie tylko o to, aby domu nie spuścić z oka....
Zbiegły więzień przybliżył się do szyb i spojrzał na front zamku.
Świeciło się w wielu oknach.
Światła co chwila zmieniały miejsca.
— Jakiś ruch.i. — szepnął Lantier, — coś niezwykłego dzięje się w domu.
I zdwoił uwagę.
Zostawimy go przez chwilę na czatach i poprosimy czytelnika, aby mam towarzyszył do zamku.
Urszula Sollier była sama, w swoim pokoju.
Dwie walizy zamknięte na kłódki i silnie związane sznurami świadczyły o blizkim wyjeździe.
Ochmistrzyni zmarłego Roberta Vallerand, układała w trzeciej walizie drobne przedmioty do ubrania.
Na stole leżał mały czarny woreczek skórzany z łańcuszkiem mosiężnym niklowanym i klamrą z tego samego metalu. — Na blaszce umieszczonej poniżej zamku wyryte były litery U i.S, — cyfry początkowe nazwiska Urszuli Sollier.
— Zamknęła walizę, zapięła rzemienie, i wysunęła ze stołu szufladę i wydobyła różne papiery i maleńki pakiecik zawinięty w jedwabną tkaninę..
Mały ten pakiecik składała nieduża paczka biletów bankowych.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/231
Ta strona została przepisana.