kę... Jadę do familii, ale być może, iż nie długo tam zabawię. — Jak tylko sobie wybiorę miejsce pobytu, napiszę do ciebie prosząc, abyś wysłała te tłómoki pod moim adresem.
— Bądź pani spokojną, pani Sollier — odpowiedział lokaj — zlecenie pani zostanie załatwioném.
— Dziękuję... — ja wiem, że mogę liczyć na ciebie... A teraz, pójdźmy.
Obiad był zastawiony w małym pokoiku, w którym ochmistrzyni zwykle jadała sama, gdyż nie siadała do stołu z panem Vallerand.
Usiadła do stołu.
Wszedł stangret.
— Pani Urszulo, — zapytał, — o któréj mam zaprządz?...
— Pociąg, którym, chcę jechać przechodzi przez Romilly o godzinie jedenastéj minucie trzydziestéj czwartéj... — Urządź że się tak, abym się nie spóźniła.
— Dobrze, pani Urszulo. — Zdążymy na czas.
Kucharka Franciszka przyłączyła się do męża, który usługiwał.
— Jakto, pani Urszulo, wyjąkała z oczyma łez pełnemi, — czy nas pani na zawsze opuszcza?
— Na zawsze nie, moja dobra Franciszko... — Przyrzekam, że się zobaczymy.
— Czy na pewno, pani Urszulo?
— Na pewno.
— Ach! jakżeż jestem kontenta... i kiedy się zobaczymy?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/233
Ta strona została przepisana.