Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/237

Ta strona została przepisana.
XXX.

Brama się zamknęła.
Klaudyusz i jego żona powrócili do zamku.
— Milion kroć sto tysięcy djabłów! — rzekł głośno rozjątrzony Leopold, — trzeba się z tąd wynosić, gdyż inaczej strasznie mnie wyprzedzą! — Czyż-by wszystkie moje najzręczniejsze kombinacye zwróciły się przeciwko mnie?... — Czyż się już na nic nie zdałem? — mamże stracić ślad Urszuli?...
Mówiąc te słowa, Lantier pewny, że go nikt nie słyszy, porywał wazony z kwiatami i rzucał je daleko od siebie.
Utworzywszy sobie tym sposobem drogę, skoczył na schodki i podparł ramieniem jedną ramę okienną.
Rama ta, otwierana latem, ustąpiła pod ciśnieniem, tworząc swobodne przejście, którém się Lantier wyśliznął.
W kilku susach przeskoczył dziedzinie, otworzył bramę i ujrzał się na pochyłéj drodze prowadzącéj do Romilly.
Tam stanął i słuchał.
Turkot powozu jeszcze się dawał słyszéć lecz już bardzo niewyraźnie z powodu odległości.
Lantier poskoczył.
Biegnąc zdjął okulary i swój szal, który mu przeszkadzał.