— Widocznie szczęście mi sprzyja — pomyślał. — Trzymam tę dobrą panią i już jéj nie puszczę!...
Umieściwszy się jak można najdaléj od ochmistrzyni zmarłego Roberta Vallerand, kazał sobie podać kawałek zimnego mięsa i butelkę wina, gdyż tabliczki czokolady nie osobliwie zasyciły jego żołądek.
Gdy zegar kawiarni wskazał jedenastą i minut dwadzieścia pani Sollier zapłaciła za szklankę grzanego wina, które wypiła, wzięła mały skórzany woreczek leżący przy niéj na stole, i udała się na dworzec.
Lantier poczekał kilka sekund i poszedł za nią.
Dosyć znaczna liczba podróżnych stała u okienka, biorąc bilety.
Leopold wśliznął się za Urszulę i zadrzał, słysząc, że żądała biletu pierwszéj klassy do Troyes.
Zatém jechała do Troyes.
Ażeby jéj nie stracić z oka, trzeba jéj było towarzyszyć do tego miasta zkąd zbiegł i gdzie się narażał na poznanie i powtórne aresztowanie!
Czyż to nie było to samo, co rzucić się wilkowi w paszczę?...
Wahanie Lantiera, trwało tyle co błyskawica.
Po marzeniach o majątku, jemu teraz zdawało się niepodobieństwem żyć w nędzy. Lepiéj było wszystko stawić na kartę.
W skutek wiąc tego, zażądał biletu do Troyes, — biletu klassy drugiéj — nie przez oszczędność, lecz aby
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/241
Ta strona została przepisana.