lepiéj pilnować Urszuli, nie będąc przez nią dostrzeżonym...
Upłynęło kilka minut.
Z daleka dał się słyszeć świst pary. — Pociąg stanął — otwarto sale passażerskie i podróżni jadący do Troyes wsiedli do wagonów.
Teraz Lantier zaprzestał wszelkich kombinacyj.
Kroki pani Sollier, miały mu wskazać drogę postępowania.
Sam jeden w przedziale wydobył z kieszeni cygaro i zaczął palić.
Odległość trzydziestu ośmiu kilometrów, dzieląca Romilly od Troyes, została przebytą w czterdzieści jedną minutę.
O kwadrans na pierwszą pociąg przybył do miejsca przeznaczenia.
Leopold wyskoczył na perron.
Urszula go już wyprzedziła.
Oddała bilet przy drzwiach wchodowych, przy których stali przedstawiciele hotelów, ofiarujący swoje usługi i swoje omnibusy.
— Hotel Prefektury... — rzekła Pani Sollier.
Człowiek w ceratowym kaszkiecie, na lampasie którego wypisana była złotemi literami nazwa zakładu poskoczył ku niéj?
— Jestem, pani... — rzekł; — omnibus gotów; — czy pani ma bagaże.
— Tylko tę małą walizkę.
Ten wziął pakunek i wyszedł.
Za nim wyszła i Urszula.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/242
Ta strona została przepisana.