z pałacu w jéj nieobecności, aby pana przyjąć i poprosić, abyś zaczekał do jej powrotu.
— Zaczekam tem chętniéj, że zamierzam zabawić dwa dni w Paryżu.
— A może pan zechcesz co przetrącić?
— Chętnie, bo w pośpiechu, pragnąc zadosyć uczynić życzeniu pani i nie chcąc się spóźnić na kolej, wyjechałem na czczo...
— Proszę więc z sobą, zjemy razem śniadanie...
I Jovelet zaprowadził Prospera do kredensu.
Była już blizko druga, gdy się otwarła brama dla przepuszczenia powozu żałobnego, którym pojechali Małgorzata, jéj siostrzeniec i panna de Terrys.
Pani Bertin wracała sama.
Wyskoczyła i weszła na stopnie tarasu.
Jovelet wyszedł na jéj spotkanie do przedsionka.
— Pani, — rzekł — pan Prosper przyjechał.
W oczach wdowy błysnął ogień radości.
— Prosper przyjechał... — powtórzyła wzruszona. — Przyprowadź go pan prędko do mego pokoju, dokąd idę...
Małgorzata przebyła z żywością młodego dziewczęcia schody wiodące do jéj apartamentu.
Weszła, zdjęła okrycie, szybko zrzuciła wdowią, zasłonę, zerwała rękawiczki i czekała.
Serce jéj biło tak, że mało pierś nie pękła.
Czy Prosper będzie mógł rozwiązać tajemniczą zagadkę?... Czy, dzięki jemu, odszuka ona to dziecię, na którém teraz spoczywała jej cała nadzieja szczęścia na tym świecie?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/25
Ta strona została przepisana.