— Co ty mówisz? — zawołała. — Słyszałaś, że umarły wymówił twoje imię?
— Słyszałam wyrazy, którem ci powtórzyła dosłownie... — Wtedy nieznajoma wstała, wydała jęk głuchy, usiłowała iść, ale się potknęła i upadła na trumnę.
„Przebudziłam się...
„Byłam cała drżąca... — Zimny pot zwilżał mi czoło...
„Chciałam odpędzić wspomnienie tego snu strasznego, lecz to było dla mnie niepodobieństwem... — Nieustannie stała mi na oczach biedna kobiéta przy trupie mego opiekuna a ja ją nazywałam matką...
Renata zamilkła.
Paulina uległszy przez chwilę mimowolnemu, bardzo żywemu wzruszeniu, znowu się stała niedowierzającą.
— Mówiłam ci przed chwilą moja najdroższa, że sen mara, Bóg wiara... — odezwała się — i dowiodę ci, żem miała słuszność. — Gdyby twój opiekun pan Robert w istocie umarł, pani Urszula przyjechałaby tutaj z tą wiadomością i dziś nosiłabyś żałobę... widzisz, że to sen tylko, i że marzenia twoje nie mają sensu.
— Ach! chciałabym ci wierzyć! — Pozwól się przekonać, moja droga... Odpędź te ponure myśli i patrz w przyszłość z uśmiechem.
Uderzenie dzwonka zawiadomiło uczennice, że przyszła chwila opuszczenia sypialni i pokojów.
Renata otarła oczy i zeszła z Pauliną.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/250
Ta strona została przepisana.