— Ja sama po nią pójdę...
Przełożona opuściła salon i udała się do klassy, w któréj znajdowała się Renata.
Wsparłszy na obudwu rękach pochylone czoło, i utkwiwszy oczy w otwartą książkę, któréj nie widziała, młoda panienka smutnie marzyła.
Pani Lhermitte przybliżywszy się do niej dotknęła jéj ramienia.
Renata zadrżała i żywo podniosła głowę.
— Moje dziecię, — rzekła do niéj przełożona pensyi — ktoś na ciebie czeka w salonie...
— Kto, proszę pani?
— Zobaczysz.
Renatę ogarnęło uczucie niepokoju.
Straszliwy sen zeszłéj nocy stanął jéj na myśli, a przekonanie, że się miała dowiedziéć o nieszczęście ogarnęło jéj umysł.
Spiesznie wyszła z klassy i pobiegła do salonu, którego drzwi gorączkowo otworzyła.
Na środku pokoju stała Urszula...
Ujrzawszy ją w czarnych sukniach, bladą i z zaczerwienionemi oczyma, Renata domyśliła się, że jéj najsmutniejsze przeczucia się ziściły.
Nieruchoma na progu, wydała głuchy jęk i musiała się oprzeć o odrzwia, aby nie upaść.
Pani Sollier poskoczyła ku niéj i wzięła ją w swoje objęcia.
— Ach!... — wyjąkała Renata, któréj twarz w jednéj chwili łzy zalały, — sny nie kłamią... — Mój opiekun nie żyje!
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/254
Ta strona została przepisana.