i z drugą przyjaciółką, Honoryną de Terrys!... Jestem pewna, że w Paryżu odnajdziesz swoją rodzinę!... W Paryżu czeka cię wszelakie szczęście i wiara w to, pociesza mnie trochę w i smutku z rozłączenia...
— W Paryżu czeka mnie wszelkie szczęście! — powtórzyła, nie bez goryczy, córka Roberta Vallerand.
— Tak — odpowiedziała Paulina z uśmiechem, — nawet szczęście: ujrzenia znowu owego podróżnego... Tego ładnego chłopca z hotelu z przeciwka... Ty dobrze wiesz o kim ja mówię...
Renata zaczerwieniła się i serce jej się ścisnęło.
Do dawnych boleści przybyła nowa.
Ten nieznajomy nieustannie jéj myśl zajmował; czy też ona go ujrzy kiedy?
Nie miała nadziei.
— No, uściskaj mnie jeszcze, — odezwała się Paulina. — i przyrzecz, że mi przyślesz swój adres... Gdziekolwiek byś się znajdowała odwidzę cię, gdy już tu nie będę niewolnicą... co wkrótce nastąpi.
— Napiszę, przysięgam ci!... — odpowiedziała Renata.
Dziewczęta zamieniły ostatni uścisk, rozeszły się z wezbraném sercem i oczyma łez pełnemi, poczém Renata połączyła się z Urszulą, pożegnała z panią Lhermitte i opuściła penszę.
Leopold Lantier ciągle siedział w oknie patrząc na drzwi zakładu.
Widząc ukazanie się dziewczęcia osłupiał i szybko spuścił roletę.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/260
Ta strona została przepisana.