— Jakto! — zawołało dziewczę, — nie wiesz kto był moim ojcem.
— Nic nie wiem i wypełniam zlecenie dane mi przez twego opiekuna pana Roberta...
— Pana Roberta... — przerwała Renata, — ależ to jest tylko imię chrzestne... dla czego ukrywasz przedemną nazwisko?
Urszula odpowiedziała wymijająco.
— Otrzymałam zlecenie towarzyszenia ci do Paryża po śmierci pana Roberta i do zaprowadzenia cię do notaryusza, który w zamian za list odda ci papiéry... otóż te papiréy zawierają — rozwiązanie tego, co ty nazywasz zagadką swego życia.
— Tak więc, — zapytała Renata przypominając sobie słowa Pauliny Lambert — jedziemy do Paryża?...
— Tak, moja najdroższa. — Gdy przeczytasz papiery, o jakich ci mówię, dowiesz? się kto jesteś i jaka cię czeka przyszłość.
— Czy z tych papiérów dowiem się co o swojéj matce?... — rzekło dziewczę.
— Nie wiem... — odpowiedziała pani Sollier zakłopotana.
— Ale pani znasz moją matkę?
— Nie znam.
— Czy to być może? — Mogęż wierzyć, że ty, co czuwasz nademną od dzieciństwa, nie znałaś mojéj matki?...
— Musisz temu wierzyć, bo to prawda...
— Więc mi nie możesz powiedziéć, czy moja matka żyje, czy umarła?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/265
Ta strona została przepisana.