— Dasz mi jego najlepszy dowód, Odpowiadając z najbezwzględniejszą, szczerością... — Powiedz mi jakim sposobem pan Bertin dowiedział się o tajemnicy... mego błędu...
— Z listu.
— Z listu bezimiennego?
— Nie, pani, list był z podpisem.
— Z podpisem! Boże, z czyim!... — Któż był zdolnym do takiéj podłości?
— Człowiek, którego najmniéj w świecie można było o to posądzać!... — Wspólnik tego coś pani przed chwilą nazwała swoim błędem...
— Robert!... — krzyknęła ze zgrozą Małgorzata, z szeroko otwartym wzrokiem.
— Tak jest.
— Niepodobna! niepodobna!!
— Doskonale pamiętam... — List był do tego stopnia szczegółowy, że p. Bertin po przeczytaniu nie mógł zachować ani cienia powątpiewania... Opisywał on drobiazgowo szczegóły stosunku pani ze studentem inżynieryi przybyłym dla kierowania pod okiem swego przełożonego, robotami w majątku zamieszkiwanym przez panią wraz z ojcem. — Utrzymywał, że z tego związku urodziła się córeczka... Wreszcie dodawał, że ojciec i pani, wiedział o wszystkiem, przed zawarciem małżeństwa...
Małgorzata spuściła głowę.
— Niestety! to wszystko prawda... — rzekła głuchym głosem, jak gdyby mówiąc sama do siebie. — Mój ojciec przed którym nic nie ukrywałam, był
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/28
Ta strona została przepisana.