gwizdała! dwóch ludzi nie zważając na śnieg, który dochodził za kolana, udało się w kierunku Maison Rouge.
W półtoréj godziny po ich odejściu nadeszła pomoc, pod postacią oddziału robotników, niosących pochodnie i narzędzia.
Szło o oczyszczenie na jakie sto metrów drogi, którą zagradzała zaspa śniegowa.
Około trzecijé z rana pociąg wyruszył w drogę, doszedł powoli do Maison Rouge, ale daléj iść nie, mógł, gdyż telegraf zawiadomił, że droga pomiędzy Nangis i Grandpuits była nic do przebycia.
Podróżni musieli wysiąść, wyszukać sobie schronienia i czekać.
Renata i pani Sollier były chwilowo ocalone.
Wysiadły tak samo jak wszyscy.
Leopold trzymając walizę w ręku nie tracił ich z oczu.
Robiło się strasznie zimno: — termometr wskazywał dwadzieścia stopni niżéj zera.
Z trudnością iść można było po miejscach, gdzie śnieg zwiany wiatrem,
zostawił pokład szronu tworzącego gołoledź.
W sąsiedztwie dworca Maison Rouge było oświeconych i otwartych kilka hoteli.
Parobcy i służące przybiegali ofiarując swoje usługi podróżnym i ciesząc się z niespodziewanéj gratki.
Nagle dał się słyszeć krzyk i jakaś kobiéta tracąc równowagę przewróciła się na oślizgłą ziemię.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/282
Ta strona została przepisana.