Kobiétą ową była Urszula Sollier. — Zdawało się, że bardzo cierpi i nadaremnie usiłowała się podnieść, jednakże nie wypuściła skórzanego woreczka z ręki.
Renata, nieprzytomna z przestrachu, uklękła przy niéj w śniegu, wołając o pomoc.
Nadbiegła służba hotelowa i podróżni.
— Trzebaby doktora, — rzekł ktoś — może się ta pani niebezpiecznie zraniła.
Zawiadowca przewidując jaki wypadek, zawezwał jednego z lekarzy miejskich.
Lekarz tenbył na miejscu. — Usłyszał krzyk wydany przez Urszulę i nadbiegł.
— Zanieść tę panią do którego z najbliższych hoteli — zawołała — ja ją zaraz opatrzę...
Dwóch garsonów z Hotelu kolejowego podniosło panią Sollier i ostrożnie zaniosło do ogólnéj sali zakładu, gdzie została posadzona w fotelu.
— Bądź spokojna, moje dziecko, — rzekła do zapłakanej Renaty, — zdaje mi się, że to nie jest nic ważnego, chociaż mnie bardzo boli...
— Co się to pani stało? — zapytał lekarz.
— Pośliznęłam się... chciałam się utrzymać i lewa noga skręciła się podemną...
— Gdzież panią najwięcéj boli?
— W kostce.
— Zobaczymy... — rzekł doktor, poczém zwracając się do służącéj dodał: — Proszę cię, zdejm pani obuwie...
Służąca zdjęła futrzany bucik Urszuli, pończo-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/283
Ta strona została przepisana.