Nazajutrz Paskal pożerał wzrokiem pisma perjodyczne.
Potwierdzały one zgon Roberta Vallerand.
Pewność, że Valta nie skłamał pod tym względem, cokolwiek uspokoiła przedsiębiorcę.
Spokojniejszy czekał na wiadomość od swego wspólnika.
— Z pewnością, — myślał — Valta nie może działać nie tracąc ani minuty... — musi on układać plany, wynajdywać sposoby wykonania i czekać właściwéj chwili, nie ryzykując tego, udanie się czego, mógłby narazić przez zbytek pośpiechu... Gdyby mu się przypadkiem nie udało, gdyby nie mógł dziedziczce przeszkodzić w przyjeździe, żegnaj ułudne zjawisko! Żegnaj nadziejo, jedyna podporo mojéj odwagi! — W miejsce ocalenia, upadek!
I znowu, ufność jego zmieniła się w najdotkliwszy niepokój.
Gdy na trzeci dzień z Romilly nie nadeszła żadna wiadomość, niepokój ten doszedł do szczytu.
Dzienniki departamentu l’Aube, które przeglądał w czytelni, powiększały ten niepokój.
Dzienniki te donosiły, że po pogrzebie deputowanego, w zamku Viry-sur-Seine zostało wszystko opieczętowane.
Co Paskalowi wypadało uczynić?
Czy miał się zgłosić jako sukcessor?
Z pewnością nie, bo taki krok zniweczyłby plan jego wspólnika.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/286
Ta strona została przepisana.