bez litości... jemu majątek wydawał się cenniejszym nad wszystko, nawet nad honor... — Narzucił mi to obrzydłe małżeństwo... groził... — Powinnam była się opierać aż do śmierci... ale ja nie miałam do tego odwagi... byłam słabą... zlękłam się... ustąpiłam...
Po tych słowach panowało przez kilka sekund milczenie, poczem Prosper mówił daléj:
— Pan Bertin poszedł do ojca pani z listem oskarżającym w ręku...
— Do mego ojca!!...
— Tak jest, pani... — Wezwał go o odpowiedź...
— I mój ojciec przyznał to, o czém mnie kazał zamilczeć?...
— Przyznał... — Zaprzeczyć było niepodobieństwem... — Od téj chwili stałaś się pani, celem nieprzebłaganéj nienawiści pana Bertin... Od téj chwili zostałaś, nie jego towarzyszką, lecz męczennicą przez lat dziewiętnaście.
— Ach! — krzyknęła wdowa chwytając się za głowę obydwoma rękami, — ach tak! męczennicą!... I to Robert, — dodała, — to Robert ten list napisał, on mnie zdradził przed moim katem!
— On...
— Czy pan Bertin poszukiwał mojej córki?...
— Nigdy.
— Czyś tego pewny?
— Tak jest, pani... — Miał on przez chwilę myśl to uczynić! w swojéj ślepéj wściekłości był do wszystkiego zdolnym, jestem o tém przekonanym; ale list opiewał, że dziecię było dla pani na zawsze stracone,
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/29
Ta strona została przepisana.