I porwał dziecię z kołyski.
Pomimo osłabienia chciałam mu je odebrać. — Rozpoczęłam z nim bezużyteczną walkę...
Zostałem z góry już zwyciężona...
Po upływie kilku sekund padłam zemdlona na podłogę u stóp mego łóżka...
Gdym odzyskała przytomność kołyska była próżna i Robert znikł...
— List adresowany do pana Bertin, opisywał ogółowo te wypadki... — rzekł Prosper, gdy Małgorzata zamilkła. — Dodawał przytém, że dziecięcia nikt nie odszuka, a on, że jedzie do Ameryki...
— Czy w tym liście — nic więcéj nie było?...
— Owszem, pani... była metryka urodzenia...
— Metryka urodzenia!! — powtórzyła wdowa. — Metryka mojéj córki, czy tak?...
— Tak jest, pani, w zupełnym porządku i zalegalizowana... — Dziewczynka była zapisana pod imieniem pani i swego ojca.
— Zatém musisz wiedzieć w którem miejscu została — zapisana do akt stanu cywilnego?... — Znasz nazwisko ojca mojéj córki?...
— Czyżbyś pani nie znała tego nazwiska? — zawołał Prosper zdumiony.
— Ten, któregom kochała nazywał się Robert... inżenier, a nawet mój ojciec nie nazywał go inaczéj... Nigdym nie znała jego rodzinnego nazwiska i nie kłopotałam się tém prawie... Pomyśl, że byłam prawie dzieckiem... Ale ty mi je powiesz...
— Niestety! pani zapomniałam o niém... Zresz-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/31
Ta strona została przepisana.