— Ależ mój ojcze, — zawołał student, — ja jestem pewny, że panna de Terrys darzy mnie swoją sympatyą, szacunkiem, i że ma dla mnie wiele przyjaźni...
— Czy o tem wątpisz?
— Wcale nie.
— A więc?
— Przyjaźń to nie dosyć...
Paweł z początku zbladł — a potém mocno się zaczerwienił.
— Czegóż więc, ojcze żądasz?... — wyjąkał zakłopotany...
— Chcę, albo raczéj gorąco sobie życzę, w interesie twojego szcęścia, abyś natchnął pannę de Terrys nie przyjaźnią lecz miłością! — jest to także życzeniem twojéj ciotki Małgorzaty, która cię kocha i uwielbia Honorynę, i któraby poniosła wielkie ofiary, aby małżeństwo pomiędzy wami uczynić możliwém i łatwém... — Otóż, małżeństwo to od ciebie zależy... Zdobyłbyś prędko serce Honoryny gdybyś się chciał wziąść do tego... ale ty tego nie potrafisz i to ci właśnie mam do wyrzucenia!...
— Mój ojczo — odparł Paweł, — ja tego nigdy się nie domyślałem...
— Dosyć jeżeli wiesz teraz... — Odzyskaj czas stracony... — Zalecaj się... — Okazuj namiętność...
— Ależ, aby to zrobić trzebaby kłamać, a ja się brzydzę kłamstwem!... — Niezdolny jestem do udania miłości, któréj nie czuję... — Oburzałaby mnie taka komedya, a zresztą odegrywałbym ją zbyt niezręcznie, aby się Honory na dała na to złapać...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/317
Ta strona została przepisana.