nieuleczalną... — Mam prawo, w twoim wieku, wskazać ci drogę postępowania, a obowiązkiem twoim jest nią się udać... Rozkazuję ci być dla panny de Terrys nadskakującym i dać się jéj kochać... Trzeba aby to małżeństwo przyszło do skutku, czy słyszysz! trzeba!
— Przebacz mi ojcze, to być nie może...
Lantier wstał i chodził szerokim krokiem po pokoju.
Zatrzymał się przed synem.
— Czy byś ośmielił się być nieposłusznym? — zapytał z poruszeniem groźby.
— Tak jest, ojcze, prędzej to, niż popełnić czyn nieuczciwy...
— Nieszczęśliwy!...
I Paskal nie będąc już panem siebie podniósł rękę na syna.
Ten wobec wściekłości obudzonej przez jego odpowiedzi, odzyskał całą zimną krew.
— Zastanów się, mój ojcze, nim mnie uderzysz... — rzekł jaknajspokojniéj. — Prędkobyś pożałował tego uniesienia. — Nie uczyniłem nic takiego coby cię obrażało i zasłużyło na twój, gniew... — Opór twoim rozkazom byłby winą, ale bierny opór jest mojém prawem. Dla czego chcesz moje serce zdruzgotać? Dla czego mi chcesz narzucie małżeństwo, które nie uczyniłoby mnie szczęśliwym?
— Dla czego? — powtórzył przedsiębiorca cichym głosem, nachylając się do Pawła.
— Tak jest.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/320
Ta strona została przepisana.