biletów wydobywał sztylet i gotował się uderzyć Urszulę i Renatę.
— Gdyby ten przeklęty śnieg nie był się wmięszał, — rzekł nędznik kończąc opowiadanie — dwie baby nie stały nam na przeszkodzie...
Przedsiębiorca przetarł ręką oczy, jak gdyby dla oddalenia złowrogiego obrazu, który pomimo woli stał mu na oczach.
— Teraz, jakie są twoje projekta i plany?... — rzekł.
— Chciałbym się porozumieć z panem co do tego przedmiotu... — odparł Leopold.
— A więc, porozummy się zaraz.
— Zgoda, ale przedewszystkiem chcę wiedziéć jak długo myślisz być nieobecnym w Paryżu?...
— Dzień lub dwa, nie dłużéj...
— Czy wolno zapytać dokąd pan jedziesz?...
— I owszem, jadę do Romilly...
— Do Romilly...
— Tak jest.
— Domyśliłem się tego i to mi siedziało w głowie. Więc otrzymałeś pan urzędownie lub przez grzeczność jakie zawiadomienie dotyczące spadku?...
— Żądnego... — Zostałem zawiadomiony depeszą, że siostrą mojéj żony znajduje się chora w Romilly i jadę ją odwidzić.
— A! zdejmujesz mi pan wielki ciężar z piersi... — Byłem w obawie aby się nasz interes nie spaczył...
Pociąg przybył na stacyę Pont-sur-Seine.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/332
Ta strona została przepisana.