rym jak mi się zdaje wspomniałem ci parę słów w Paryżu...
— O projekcie?... — o jakim?...
— Idzie tu o możliwość małżeństwa pomiędzy Pawłem a pannę de Terrys...
— Pamiętam i zdaje mi się, że Honoryna nie czyniła żądnego zarzutu, lecz pamiętam żem także mówiła o tém z Pawłem, który jakoś nie bardzo się zgadzał.
— Czyste z jego strony dzieciństwo!...
— Nie objaśnił mi wprawdzie swoich powodów a ponieważ nie nadeszła pora do pomówienia na seryo o rzeczy, którą zupełnie potwierdzałem, zdawało mi się nieużyteczném nastawać...
— Może Paweł dzisiaj inaczéj myśli, — rzekł Lantier; — zresztą, przypuszczając, iż rzeczy zostały w tym samym stanie, moglibyśmy oboje odnieść zwycięztwo, nad jego niezręczném wahaniem... — Małżeństwo, o którém mowa, zapewniło by jego przyszłość i uczyniłoby go zupełnie szczęśliwym...
— Uważam że teraz jest bardzo pomyślną chwila do nowéj i naglącéj próby i według mego zdania nie trzeba się z takową ociągać... jest to rzecz pilna...
— Dla czego?...
— Panu de Terrys pozostaje niewiele chwil życia...
— Czy to być może?
— Na nieszczęście, tak... — On to czuje... Sam mi to powiedział... — Otóż, ty masz ogromny wpływ
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/342
Ta strona została przepisana.