Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/345

Ta strona została przepisana.

som mniej więcéj szczęśliwym, którego hrabia i jego córka nie przyjmują za gotowiznę...
— Niestety! — Więc nie ma co o tém myśléć... Żegnaj mi piękne marzenie!...
Przedsiębierca wydął ciężkie westchnienie, ścisnął czoło rękami i przez kilką sekund siedział jak oniemiały.
Małgorzata szanowała jego milczenie.

X.

Nagle Paskal podniósł głowę.
— Ale, ja myślę, — zawołał, — że wszystko się da ułożyć...
— Znalazłeś sposób? — żywo zapytała wdowa.
— Sposób ten tylko od ciebie zależy...
— Wytłómacz się...
— Ty masz najlepsze serce... kochasz Pawła jak gdyby własnego, syna, — (przed chwilą sama to powiedziałaś) — Dopomóż nam...
Z kolei Małgorzata brwi zmarszczyła.
— Dopomódz; wam, — rzekła, — a jak?
— Śmierć twego męża uczyniła cię panią daleko większego majątku niż jest majątek pan de Terrys...
Pani Bertin zadrzała.
Domyślała się ona żądania, jakie szwagier miał éj objawić i zdecydowana na odmowę, czuła, o ile odmowna odpowiedź będzie trudną do udzielenia.