Paska powrócił do hotelu i wszedł do siostry swojéj żony, która po dwóch godzinach snu zupełnie przyszła do siebie.
Zjadł obiad przy jéj łóżku.
O tém co w dzień mówiono, nie było nawet żadnéj wzmianki.
Natychmiast po obiedzie Lantier pożegnał Małgorzatę, udał się do swego pokoju i położył się w łóżko, nie dla tego, żeby spać, lecz aby się wszechstronnie zastanowić nad położeniem rzeczy.
Nazajutrz z rana przyszedł dowiedzieć się o zdrowiu Małgorzaty.
— Dobrze noc przepędziłam... — odpowiedziała wdowa; — doktor, który dopiero wyszedł, jest ze mnie bardzo zadowolony i pozwolił mi przyjąć trochę posiłku... — Zjem razem z tobą śniadanie...
— To co mi powiadasz czyni mnie bardzo szczęśliwym... — Postęp twego wyzdrowienia będzie teraz bardzo szybki... — Przy śniadaniu opowiesz mi co mam uczynić w téj ważnéj sprawie, która cię tak zajmuje i wrócę do Paryża.
— Od wczoraj wiele myślałam... rzekła pani Bertin.
— A rezultatem twoich rozmyślań?...
— Jest, że nie będę korzystała z twoich chęci, kochany Paskalu, przynajmniej w téj chwili... Tymczasem będę działała sama... Nie mniej jednak jestem głęboko wzruszona za pomoc tak szlachetnie ofiarowaną przez ciebie i zyskałeś prawo do mojéj wdzięczności... wkrótce udam się do Paryża. — Wszyst-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/361
Ta strona została przepisana.