Rzeczypospolitéj oskarży dziewczynę o otrucie ojca... — Robią na trupie sekcyę... — znajdują z nim pełno trucizny...
— Pannę de Terrys aresztują, sądzą, skazują, a zanim sądy ustanowią administratora jéj majątku, jesteś w możności zapłacenia summy, którąś winien massie... — Czy to jasne?
Przedsiębiorca zbladły słuchał ze drżeniem.
— Daję słowo, można by mniemać, że cię to przeraża! — mówił daléj Leopold tonem szyderczym. Przysłowie, które powiada: na ciężką chorobę trzeba gwałtownego lekarstwa! jest bardzo rozumne.
— Ja się nie boję... — odparł Paskal, wstrząsany nerwowém drżeniem, które zaprzeczało jego wyrazom, — ale ja sam uczyniłem niemożliwem oskarżenie o jakim wspominałeś...
— Jakim sposobem?
— Przyszło mi na myśl, tak samo jak i tobie, ze ktoś mógłby być podejrzywanym o otrucie. Zwróciłem na to uwagę hrabiego...
— A! głupiec! potrójny głupiec! — szepnął Leopold tak głośno, aby go wspólnik usłyszał.
Ten ostatni zamiast się rozgniewać za ten przydomek, powtórzył:
— Tak, głupiec! potrójny głupiec! — Masz słuszność! — Przy wiodłem panu de Terrys przykład który wywarł na nim głębokie wrażenie i w obawie ażeby kto z otaczających go nie został oskarżony po jego śmierci, hrabia postanowił dopisać do rękopismu swoich wspomnień, spisywanych dzień po dniu, opis swojéj choroby i lekarstwa na nią używanego.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/375
Ta strona została przepisana.