Maison Rouge o godzinie szóstéj minucie trzydziestéj trzeciéj z rana.
Punkt o szóstéj Paskal Lantier pukał do drzwi swego wspólnika.
Ten żwawo wyskoczył z łóżka i poszedł otworzyć...
— Odjeżdżam... — rzekł przedsiębiorca do niego.
Leopold otworzył klapę biórka, wydostał z niego list napisany w dniu wczorajszym i podał go Paskalowi...
— Jak tylko staniesz w Paryżu, — rzekł, — wrzuć ten list na stacyi w skrzynkę..... — Zresztą nie mam ci nic do zalecenia...
Paskal spojrzał na adres.
— Do niéj! — szepnął z gestem zadziwienia.
— Tylko bez podziwu, bez wniosków i szczególniéj bez pytań... — rzekł Leopold. — Idź, aby się nie spóźnić na pociąg i czekaj mego niespodziewanego do ciebie przybycia...
— Zatem do widzenia...
— Do widzenia... i bądź dobrej myśli.
Zamieniwszy te wyrazy, zbiegły więzień zamknął drzwi i położył się do łóżka.
— O szóstéj minut trzydzieści pięć przedsiębierca pełen ufności w szatański geniusz mniemanego Valty wsiadł do wagonu, przyjechał do Paryża o dziesiątéj minut szesnaście, i wrzucił na stacyi w skrzynkę list adresowany do Renaty.
.Powróćmy do Maison Rouge.
Biła dziesiąta.