odmawia opieki i pomiędzy, mną i celem do którego dążę, stawia złowrogie przeszkody...
— Droga Renato, rzekła żywo Urszula, — nie zwiększaj mego zmartwienia podobną mową!... — Już dosyć jestem nieszczęśliwa, że pomimo woli krępuję ziszczenie się twoich nadziei!
Córka Małgorzaty usiadła w głowach łóżka choréj.
Spuściwszy głowę, zamyślona i posępna siedziała chwil kilka w milczeniu, potém nagle podnosząc głowę zawołała tonem silnego postanowienia:
— Ależ nareszcie ja już nie jestem dzieckiem; nie zbywa mi na intelligencyi, umiem mówić, rozumować i pojmować: jestem dosyć silna, odważna, dorosłą bym sama mogła dokończyć téj podróży wstrzymanej fatalnym wypadkiem...
Urszula zadrżała usłyszawszy tak mówiącą Renatę.
— Czy ty o tém myślisz, moje dziecię? — rzekła z osłupieniem.
— Zapewne, że o tém myślę! — Myślę bezustannie...
— Czyżeś przypuszczała, że ja ci pozwolę saméj udać się do Paryża?
— Dla czegóż nie?
— Mam zlecenie zawieźć cię tam, przecie wiesz o tem...
— Wiem i zrozumiałam dobrze, że mam wręczyć notaryuszowi list, który posiadasz i który z twoich do moich rąk przejdzie na progu jego gabinetu...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/383
Ta strona została przepisana.