Myśli te utwierdziły ją w pierwotném postanowieniu.
— Niech tam sobie mała chwilowo mnie niecierpi i oskarza o okrucieństwo, — mówiła do siebie. — Dotrzymam słowa danego umierającemu..... Zadanie moje będzie ukończone wtedy, gdy Renata obejmie majątek po ojcu...
Dzień zeszedł dla obudwu kobiet posępnie.
Renata wcześnie się oddaliła i położyła do łóżka.
Smutek jéj coraz się powiększał. Biedne dziecię doszło do tego, że sobie mówiło, iż Bóg jéj odmówił téj opieki, jakiej w swojéj dobroci udziela wszystkim stworzeniom ludzkim.
Myślała o spokojnych dniach swego dziecięctwa, w którém nie będąc jeszcze w stanie myśleć, żyła nie dbając o przyszłość.
— Ach! jakże żałowała swych chwil. szczęśliwych, które jak mniemała, zawsze dla niéj uleciały...
Wspomnienia jéj wracały do Troyes, na pensye pani Lhermitte, do jéj drogiéj przyjaciółki Pauliny Lambert, któréj już może nigdy nie ujrzy.
Potém w marzeniach ukazała jéj się inna twarz, — młodego podróżnego ujrzanego w oknach Hotelu Prefektury i w drodze do kościoła.
Zamiast ją uspokoić, zjawisko to wpędziło jéj duszę w jeszcze większą posępność i podwoiło ściśnienie jéj serca.
W wyobraźni swojéj, szkicowała ona, tak samo, jak i inne dziewczęta przyszły romans.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/391
Ta strona została przepisana.