wiem!... Ale jakie to wszystko dziwne!... Czyż nigdy się nie uwolnię od otaczającéj mnie tajemnicy?...
Lekarstwo zostało przygotowane i Renata wróciła do hotelu.
Od wczorajszego dnia zachowywała dla pani Sollier obojętność i odzywała się do niéj rzadko, wprawdzie bardzo grzecznie ale zarazem tonem nadzwyczaj zimnym.
Nie mogła przebaczyć Urszuli uporu w odmowie, gdy ja błagała o pozwolenie udania się samej do Paryża.
Biedna kobieta czuła, że traciła przychylność Renaty i cierpiała w skutek tego okropnie, lecz wolała cierpić niż wchodzić w układy z sumieniem i złamać dane słowo.
Zmoczywszy rozczynem bandaże krępujące nogę pani Sollier, córka Małgorzaty wyszła do swego pokoju.
Była pewną, że tam jéj nikt nie przeszkodzi.
Wzięła list i spojrzała nań niespokojném okiem.
Nerwowy dreszcz wstrząsał jéj rękami, — jakaś duszność utrudniała jéj oddech.
W chwili; gdy miała rozedrzeć kopertę zatrzymała się:
— Boję się... szepnęła; — zdaje mi się, że z tego listu wydostanie się coś dziwnego... Gdybym go nie czytała...
Po chwili mówiła daléj:
— No! Może poznam rozwiązanie zagadki co do
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/398
Ta strona została przepisana.