— Oto, o co idzie, panie Pawle. — Byłem u wuja i oznajmiłem mu o mojém bliskiem małżeństwie... — Oświadczył, że chce poznać moją przyszłą. — Wziąłem go z sobą do rodziców Stefci, która mu się bardzo podobała... — Mówiono o interesach... — Wujaszek to stary lis, pragnący, aby w intercyzie wszystko było w porządku... — Ja mam dziesięć tysięcy franków, Stefcia ma piętnaście... Wujaszek wymaga spisania kontraktu ślubnego, chce go ułożyć a Baudu‘ówie pragną również tego samego... — Wtedy pomyślałem o panu, który chodzisz na prawo i umiesz tyle co niewiedzieć jaki adwokat i przyszedłem do pana z zapytaniem, czy nie zechciałbyś mi sprawić przyjemności i pójść ze mną za cztery dni, to jest w przyszły czwartek, do wujaszka na obiad. Zacny człowiek odkryłby ci swoją myśl, pan byś nam to napisał i potem trzebaby tylko zanieść brulion do notaryusza, któryby go przepisał.
— Jestem na twoje rozporządzenie, kochany Beralle.
— Ach! — panie Pawle, jakżeś dobry!
— W czwartek pójdę z tobą do twego krewnego.
— Ale to ztąd daleko.
— Gdzież to? — W Bercy. — Mój wuj jest dozorcą jednej z bram Magazynu.
— Bercy, ależ to niedaleko...
— A potem ja pana odprowadzę, gdybyśmy nie dostali dorożki po obiedzie, bo to będzie późno... — Wiesz, panie. Pawle, ja znaną starego.... Jak się raz
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/423
Ta strona została przepisana.