poczem Beralle, pożegnał się ze swoim młodym nauczycielem powtarzając raz jeszcze:
— Do czwartku, panie Pawle... — O szóstej wieczorem.
Syn Paskala Lantier znał Wiktora gruntownie.
Wiedział on, że miał naturę prawą i otwartą nie zdolną nie tylko, do kłamstwa, ale nawet do udawania.
Badając go co do położenia przedsiębiorcy, wypytując jaka była opinia publiczna o jego przedsiębierstwach i kredycie, Paweł był, pewnym szczerej. odpowiedzi.
Beralle w istocie opowiedział to o czém wiedział, ale nam wiadomo, jak opinia, któréj, był echem, byłą źle poinformowana.
Paweł słuchając go, czuł że mu z ramion spada ogromny ciężar
— Mój ojciec szczególniej przesadził trudną stronę swego położenia, — pomyślał po odejściu podmajstrzego. — Widzę, że jest w kłopocie, ale nie jest skompromitowany; sto razy miałem słuszność żem nie wchodził w układy z sumieniem, żem nie poświęcił swego przyszłego szczęścia i odmówił współudziału w jego egoistycznych wyrachowaniach! — Moja stanowczość zapewne go skłoniła do rozmysłu... wstrzyma się od dalszego nalegania!
Pod tym względem Paweł się, nie mylił gdyż Pasjal Lantier, od czasu podróży do Romilly i odwiedzin u siostry swojéj żony Małgorzaty Bertin, już nie myślał o połączeniu Pawła z panną de Terrys.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/425
Ta strona została przepisana.