— Honory na ma złote serce, duszę czułą... — Ona mnie zrozumie i nie odmówi mi udzielenia pomocy... Muszę się z nią zobaczyć i to bez straty czasu!...
Paweł się szybko ubrał, skromnie lecz bez zarzutu i udał się pieszo do pałacu zamieszkanego przez hrabiego de Terrys.
Idąc szybkim krokiem, gdyż mu było pilno przyjść, nie ukrywał przed sobą, że krok jego był osobliwym i że mogło się wydąć niewłaściwém brać młodą panienkę za powiernicę miłości, któréj nie była przedmiotem, lecz miłość ta głośniéj przemawiała niż zastanowienie i przebiegłszy w czasie bajecznie krótkim przestrzeń dzielącą ulicę Szkoły Medycznej od parku Monceau, bez wahania zadzwonił do bramy pałacu hrabiego.
Służący go znali jako poufałego w domu, odźwierny zatem, bez trudności, pozwolił mu przebyć dziedzieniec i wejść do przedsionka.
— Czy można się widzieć z panną Honoryną?
— Zdaje mi się, że można, proszę pana...
— Proszę więc jéj powiedzieć, że przychodzę z wiadomością od mojéj ciotki pani Bertin...
Podał swój bilet służącemu i ten poszedł uprzedzić pannę de Terrys i prawie zaraz wrócił do Pawła.
Honoryną czekała na niego w małym saloniku i wyciągając doń rękę przyjęła go temi słowy:
— To bardzo grzecznie, żeś przy szedł panie Pawle... — Dziękuję panu za twój pośpiech i podziękuję również twemu ojcu, który akuratnie spełnił
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/431
Ta strona została przepisana.