Honoryna, jak łatwo domyśleć się niespodziewała się podobnego zapytania.
Podniosła głowę i zdziwiona spojrzała na młodzieńca, którego wzruszenie było widoeznem.
— Odebrałem je dziś rano... — odpowiedziała. — Ale przyznaję, że mnie pan ogromnie intrygujesz... Dla czego mnie pan oto pytasz, panie Pawle?...
Student prawa czuł, że kłopot jego się podwaja, — różowa cera jego czoła i policzków zmieniła się w purpurową.
Nie chcąc się zaciąć w mowie, wyjąkał.
— Ależ, mój Boże, dla; dowiedzenia się, czy przyjaciółka pani panna Paulina Lambert ma się dobrze i nie zapomina o pani...
W oczach Honoryny błysnął płomień a jednocześnie na ustach zarysował się uśmiech, zmieniony w głośny wybuch śmiechu.
— Wybornie! zawołała, — już wiem! Pytanie interesowne... Przypominam sobie... rozumiem!...
— Co pani rozumiesz?... Czego mniemasz się domyślać?
— O! mój Boże, to rzecz bardzo prosta... — Moja przyjaciółka: Paulina jest w stosunkach z pewną młodą blondynką, która się panu wydawała zachwycającą... panną Renatą. — W dniu pogrzebu pańskiego wuja Bertin‘a mówiłeś pan o niej w słowach zachwytu... — Ja mam dobrą pamięć i pan także, czy tak?
— Tak, pani...
— Otóż, — ciągnęła Honoryna, — wdzięczna, twa-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/433
Ta strona została przepisana.