gęż się spodziewać, że zostanie kiedyś moją żoną? Nie mam innego życzenia ani nadziei... — Czy życzenie to będzie wysłuchane... — Czy się ta nadzieja ziści?
Honoryna słuchała Pawła z uwagą i widoczném zajęciem. Jej dowcipna i czasem szyderska twarz przybrała wyraz rozczulenia.
Student prawa mówił daléj:
— Zbyt jestem prawym i zbyt szczerze zakochanym, abym się mógł sam zwrócić do panny Renaty... O mojém przywiązaniu powinienem uprzedzić jéj rodzinę... ale téj rodziny ja nie znam... — Mogęż ja przedsięwziąść starania o honor połączenia się z nią nie narażając się na odmowę? — Jéj stanowisko w świecie, jéj majątek, czyż nie przewyższając mojego przyszłego stanowiska i majątku? — Czyż między nami nie istnieje przepaść nie do przebycia?... — Tego ja właśnie nie wiem i o to błagam, abyś się pani dowiedziała... Będzie ci łatwo uczynić przez swoją przyjaciółkę Paulinę Lambert, towarzyszkę Renaty... — Panienka ta może się poinformować i może mnie uczynić bardzo nieszczęśliwym, lecz wolę boleść niż niepewność...
Paweł zamilkł.
Panna de Terrys siedziała w milczeniu.
Jéj piękna twarz pokryła się chmurą; — pomię-