— Pochwalam uczucia twego szlachetnego serca, — rzekła hrabianka, — ale ja chcę mówić nie o téj przeszkodzie, a to co ci chcę odkryć, zada ci cios silny...
— O! mów pani, w imię nieba, mów! — szepnął Paweł na którego zmienionéj twarzy odbijał się niepokój duszy... — Twoje wahanie się, mnie zabija!... Prawda będzie mniej okrutną...
— A więc, — rzekła Honoryną, przestraszona uniesieniem młodzieńca, — dowiedz się, że nieznany opiekun, który i od dziecieństwa czuwał nad Renatą, umarł...
— Zatem jest teraz wolna?
— Opuściła pensyę...
— Opuściła pensyę — powtórzył student zdjęty konwulsyjnem drżeniem.
— Tak jest... od kilku dni...
Paweł zbladł.
Zdawało mu się, że mu się podłoga z pod nóg usuwa; — wszystka krew z żył spłynęła mu do serca, którego bicie go dusiło.
— Odjechała... — rzekł w prawdziwym obłędzie, — odjechała od kilku dni! — Ale dokąd odjechała?
— Niewiadomo... — Renata żegnając się z Pauliną sama nie wiedziała.
Student objął rozpalone czoło obydwiema rękami, z gestem rozpaczy.
— No! — rzekł, — wszystko się wali! — Jeden wyraz niszczy moje nadzieje i marzenia... jeden wyraz: odjechała!
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/438
Ta strona została przepisana.