Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/444

Ta strona została przepisana.

— Nie trać zbyt prędko nadziei...
— A czegóż się mam spodziewać? — wszak pani widzisz sama, wszystko mi się wymyka.
— Może nam Paulina Lambert będzie mogła dopomódz?
Łzy płynące po twarzy studenta nagle ustały.
— Tak pani sądzisz?
— Tak.
— A jakim sposobem?
— Paulina pisze do mnie w swoim liście, że Renata opuszczając ją, przyrzekła jej pisywać tak często, jak ja to samo czynię.
Oczy młodzieńca błysnęły. Po zwątpieniu nastąpiła radość.
Zawołał:
— Obiecała?... dotrzyma!... jesteśmy ocaleni...
Honoryna przerwała.
— Jeszcze i dziś napiszę do Pauliny... — Wspomnę o tobie, o twojéj wzruszającéj miłości i poproszę, aby nie tracąc ani minuty przysłała mi adres Renaty, skoro się tylko o niem dowie.
— O! dobrze, dobrze, uczyń to pani, błagam cię o to!... — wyjąkał Paweł złożywszy ręce — a nigdy żadna wdzięczność nie wyrówna mojéj, gdyż pani uczynisz więcej, niż gdybyś mi życie wróciła...
— Uczynię to jeszcze przed wieczorem, nie dla tego, aby nabyć prawo do pańskiëj wdzięczności, o któréj i zresztą nie wątpię, lecz dla tego, że jestem przyjaciółką pełną poświęcenia, i że mnie interesuje bardzo twój romans... — Paulina donosi mi w swoim