jednak we dwa dni tu będzie z swym sławnym listem do notaryusza. — Usuwając kobietę, dostaniemy list. — Ktokolwiek nam przeszkadza powinien zniknąć, jestto logiczne i niezbędne...
— Lecz potem?
— No, i co? — Potém obliczymy się i będziemy spokojnie czekali na śmierć twojego wierzyciela, pana de Terrys... Czy ztamtąd niema co nowego?
— Nie.
— Zatem zajmijmy się spiesznie różnemi rzeczami, które są dla mnie niezbędne.
— Mów.
— Najprzód potrzeba mi bezpiecznego, siedliska, gdzie bym mógł przebywać nie będąc podejrzanym, niespokojnym, strzeżonym, badanym...
— Siedlisko. takie jest ztąd blisko.
— Gdzie?
— Tu blisko... w passażu Tocanier... mały umeblowany pawilonik, należący do mnie, w którym od czasu do czasu przepędzam po kilka godzin...
— Rozumiem! — zawołał Leopold z wybuchem śmiechu. — Mały domek umeblowany z czasów rejencyi i Zwierzyńca. — Rozpustniku ty jakiś! Brunetka i blondynka, hę! — Winszuję!...
— Cóż więcej?
— Innej garderoby.
— Jutro pewien «magazyn dostarczy ci kilka kompletnych garniturów... wybierzesz co ci się podoba...
— Nie trzeba przysyłać... ja sam wybiorę...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/449
Ta strona została przepisana.