— Czy to już wszystko?
— Nie. — W Maison-Rouge mówiłeś o powozie, a nawet o dwóch...
— Ten, którego rzadko używam znajduje się w jednym z warsztatów dzisiaj nieczynnych!
— Czy to szyk powóz?
— Z dobrej fabryki i prawie nowy...
— Potrzeba mi dobrego konia...
— Skarogniada klacz będzie w sam raz. — Sześć lat, silna bardzo...
Jeżeli ją trzeba zabierać z twojej stajni, to będzie kłopotliwe i kompromitujące, bo twój stangret będzie wiedział o wyjeździe nocnym, z którego tem mniej sobie zda sprawę, że nie będzie powoził... — Będzie się więc domyślał jakiejś tajemnicy.
— Co czynić, aby tego uniknąć?
— Ja szukam..... szukaj i ty także.
Leopold spuściwszy głowę z powiekami na pół przymkniętemi, głęboko rozmyślał, Paskal wlepił oczy w twarz tego człowieka dla którego zbrodnia zdawała się zabawką i który z uśmiechem mówił o zabiciu dwóch kobiet.
Z przestrachem przyglądał się téj fizyonomii zarazem szyderczej i złowrogiej.
Rysy mniemanego Valty niejasno mu przypominały młodszą twarz, niegdyś widzianą, nie wiedzieć gdzie, a która również nosiła wyraz wczesnego występku i żądz nieposkromionych.
Przestraszała go zimna krew Valty i jego sposób
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/450
Ta strona została przepisana.