Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/454

Ta strona została przepisana.

— Dobrze...
Były więzień skierował się ku czarnej massie wznoszącéj się na prawo i tonąc po kolana we śniegu doszedł do małego tarasu o czterech stopniach przytykającego do wejścia.
— Zapewne tędy się wchodzi... — rzekł, otwórz prędko...
Przedsiębierca wybrał drugi klucz z pęka i drzwi obróciły się na zawiasach.
Weszli.
Leopold potarł zapałkę o chropowatą stronę pudełka.
Dal się słyszeć trzask i zapałka zapłonęła.
— Oświetlenie Jabłoczkowa! — zawołał nędznik ze śmiechem. — Modne światło! człowiek sobie niczego nie żałuje.
— I pomyśleć, że jeszcze dziesięć dni temu, w więzieniu głównem nie wiedziałem jeszcze o tym cudownym wynalazku współczesnej nauki!...
Paskal obeznany z miejscowością poszedł prosto do kontroli na któréj stał lichtarz ze świecą, którą przytknął do palącej się zapałki wspólnika.
— To, — rzekł, — jest sień wchodowa... — naprzeciwko się znajduje pokój jadalny....
— Zobaczmy też....
Przedsiębiorca otworzył pokój o którym wspomniał.
— Umeblowanie przyzwoite! — rzekł Leopold. Musi się tu wykwintnie obiadować w przyjemném to-