— Skutek wydaje ci się prawdopodobnym?
— Więcej niż prawdopobnym, pewnym.
— Znalazłeś człowieka, którego ci potrzeba?
— Tak.,. właśnie takiego... Lepiej trafić nie można, niewiedzieć gdzie i za jaką cenę... Do jutra... — Zabieram wóz i szkapę.
Leopold powrócił do stajni, zastał powóz zaprzężony, włożył dwadzieścia franków stangretowi w rękę, wsiadł na kozioł i odjechał.
Zrobił duży krąg, aby wyglądało, że jedzie daleko z tej części miasta; — dopiero po trzech, kwadransach jazdy wrócił do pawilonu przy ulicy Tocannier, gdzie klacz postawił w stajni a powóz w wozowni.
Zrzuciwszy przebranie koniarza i ubrany ciepło, jak porządny człowiek, zbieg z Troyes udał się na miasto zjadł śniadanie w kawiarni przy bulwarze Temple a następnie skierował się do wielkiego składu gotowych ubiorów.
Załatwiwszy nowe kupno powrócił do domu.
Punkt o czwartéj zabrzmiał dzwonek u bramy.
Leopold poszedł otworzyć i ujrzał Jarrelong’ea.
Cywilne ubranie tego ostatniego, czuć było liberyą dobrego domu.
Na plecach miał dwa zawiniątka i walizę.
— Wejdź... rzekł do niego Leopold; — jesteś słowny, co cię dobrze rekomenduje.
Uwolniony więzień skierował się ku domkowi.
Gdy weszli Leopold zapytał:
— Masz wszystko co ci potrzeba?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/473
Ta strona została przepisana.