— Milcz, Renato, milcz!... nie mogę ci nic powiedzieć i nic nie powiem...
— Przynajmniej mi powiedz, czy moja matka jest godną mojego przywiązania...
Urszula podniosła się na łóżku.
— Wypełniam rozkazy zmarłego — rzekła drżącym głosem — i jedyną rzeczą którą ci mogę objawić jest ta: „nigdy nie ujrzysz twojej matki“!
Dziewczę nie zrobiło żadnego ruchu.
Rysy jej zachwycającej twarzy stały się nieruchome i przybrały pozór marmuru.
— Być może... — odpowiedziała krótko, głosem ostrym jak ostrze stali — być może...
— Powzięła postanowienie, tym razem nieodwołalne, niezmienne.
Niepokój Urszuli dochodził do szczytu.
Przerażał ją wy raz nagłej energii wyryty na twarzy Renaty.
Drżąc zapytała:
— Jakie są twoje zamiary, najdroższa?
— Nie wiem, pani — odpowiedziała córka Małgorzaty tym samym metalicznym i lodowatym głosem. — Bóg mnie natchnie... Pójdę się modlić za matkę...
I krokiem sztywnym, automatycznym, krokiem lunatyczki będącej we śnie magnetycznym — wyszła z pokoju Urszuli i weszła do swego.
— Ach! — rzekła, ujrzawszy się samą — odebrany list dyktuje mi swój obowiązek! Pani Sollier jest posłuszną pośmiertnym rozkazom kata mojej matki!...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/486
Ta strona została przepisana.