— Chciałam przed chwilą wstać i przejść się o swoich siłach... — I wstałam... usiłowałam postąpić... lecz mi się nie udało.
— Wielka to nieroztropność.
Pani Sollier westchnęła.
Renata pośpieszyła zmoczyć bandaż okręcający nogę chorej, a opatrunek ten przyniósł jej znaczną, ulgę. Wyrzekła kilka słów podziękowania, ale nie śmiała prosić swojej wychowanicy, aby z nią pozostała.
Dziewczę odeszło w milczeniu.
Reszta dnia upłynęła jak zwykle.
O zwykłej godzinie służąca przyszła uprzedzić młodą panienkę, że w pokoju pani Sollier był obiad podany.
Oczy Renaty zwróciły się na tarczę zegara.
Rzekła do siebie zcicha:
— Za trzy godziny będę jechała do matki.
I usiadła do stołu obok łóżka Urszuli.
∗
∗ ∗ |
Tego sam ego dnia i o tej samej godzinie Wiktor Bazalle dzwonił do drzwi mieszkania Pawła Lantier, przy ulicy Szkoły medycznej.
Pomimn bolesnych zajęć które nam fot znane, student nie zapomniał o schadzce wyznaczonej podmajstrzemu swego ojca.