kilku robotników; wśród nich znajdowali się Ryszard Beralle, brat Wiktora i nasi dawni znajomi Caperon i Marlet, dwaj koledzy, których widzieliśmy u ojca Baudu przy ulicy Saint-Mandé, w dniu, w którym Leopold Lantier był po raz pierwszy u Paskala.
Ryszard Beralle, według swego zwyczaju, wydawał się pijanym.
Jednakże nie był nim zupełnie, ale nie wiele mu brakowało do tego, aby już miał dosyć.
Leopold posiadał pamięć fizyognomij.
Od pierwszego spojrzenia poznał on tych trzech łudzi, dla tego też, ze zwykłą roztropnością usiadł tyłem do nich.
Jednakże nie mógł się obawiać, aby został przez nich poznanym w ubraniu robotnika, jakie miał na sobie, które przy rudej peruce i przyprawnych faworytach, czyniły go niepodobnym do poznania ku wielkiemu zdziwieniu i admiracyi Jarrelonge’a.
— A niechże cię! — zawołał ten ostatni — zmieniasz twarz i postać jak agent policyjny lub aktor! — Śliczny talent i użyteczny w świecie!
Ryszard Beralle mówił wiele, gdyż z nieumiarkowanem przywiązaniem do wina i spirytualiów łączył szczególną niepowściągliwość jeżyka.
— Zatém — zapytał Marlet, ciągnąc rozpoczętą rozmowę — twój brat żeni się, stanowczo?
— Tak mój stary... — odrzekł Ryszard nalewając sobie szklankę — zaślubia piękną Stefanię.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/496
Ta strona została przepisana.