drzwiczki, dodał zwracając mowę do Jarrelonge’a — do pałacu...
Mniemany stangret posłuszny otrzymanemu poleceniu, poraz trzeci rzekł:
— Ja, mein hrr...
Renata nie mogła podejrzywać zasadzki; zresztą wyszukana grzeczność, obejście się człowieka z najlepszego towarzystwa, jakiem się odznaczał jej towarzysz, ten powóz prywatny, służący w liberyi, wszystko to powiększało jej ufność.
Jarrelonge zebrał lejce w lewem ręku i klasnął językiem.
Klacz ruszyła z miejsca.
Wiemy, że temu łotrowi nie brakowało doświadczenia.
Czując, że krok jest ślizki i pragnąc uniknąć możliwego wypadku, jechał on wolnym krokiem po drodze naprzód umówionej.
Leopold o nim nie myślał.
Cały się zajął córką Roberta Vallerand, a szło mu bardzo o to, aby w jej umyśle nie dopuścić żadnego podejrzenia.
— Drogie dziecię — rzekł biorąc ją za rękę, — winszuję ci, żeś bez wahania posłuchała głosu miłości dziecięcej! — Twoja matka będzie bardzo szczęśliwa, widząc to przywiązanie i bardzo dumną z twojej urody i wdzięków...
— Niezadługo ją zobaczę, czy tak panie! — wyrzekła córka Małgorzaty...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/526
Ta strona została przepisana.