Renata bezwładna z przestrachu zaledwie słyszała i była nieruchomą jak posąg.
Zbieg z Troyes otworzył drzwiczki, porwał dziewczę w ramiona i wyskoczył na chodnik.
Słychać było szum Sekwany toczącej swe nurty pod lukami mostu i złowieszczy trzask kry uderzającej się jedna o drugą.
Powóz dojrzany przez Jarrelonge’a, wjeżdżał z kolei na most.
— Milion djabłów! Spieszże się! Powóz nadjeżdża! — zawołał ex-więzień do Leopolda.
Ten dochodził do poręczy.
Wytężył ramiona, podniósł Renatę, machał nią przez chwilę nad przepaścią i puścił.
Córka Małgorzaty znikła w próżni, — rozdzierajmy krzyk zabrzmiał w powietrzu i umilkł wśród szmeru wody i kry.
Leopold był już w powozie i Jarrelonge z całej siły okładał klacz, która pobiegła jak szalona.
Śmiertelny krzyk wydany był przez Renatę, której źle zawiązany knebel zsunął się w upadku.
Fiakr, gdyż to był fiakr który wjechał na most, nagle się zatrzymał.
Stangret nadsłuchiwał.
Jednocześnie otwarły się drzwiczki z obudwóch — stron i dwie głowy wyjrzały z powozu.
— Co tam? — zapytały jednocześnie dwa głosy.
Stangret już zsiadał z kozła.
— Zbrodnia, zbrodnia, proszę panów — rzekł — stamionym głosem.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/533
Ta strona została przepisana.