Myślał tylko o tem, czy się ją uda czy nie uda dokonać.
Odmówiwszy osobistego udziału w przyprowadzeniu do skutku projektów swego wspólnika, żałował tego postanowienia mówiąc, że gdyby był przy Valcie, jako czynny świadek spełnionych faktów, dręczące go obawy nie istniałyby dla niego; — wiedziałby już, czy Renata przybyła do Paryża aby wpaść w zastawione sidła i czy obecnie spadkobierczyni Roberta Vallerand nie należało się już obawiać.
Ta gorączkowa bezsenność ciągnęła się aż do świtu...
Wstał z łóżka, lecz rozdrażnienie jego nerwów i umysłu, zamiast się uspokoić, jeszcze się zwiększyło.
Skazowki zegara zdawały się posuwać z powolnością, będącą złym znakiem. — W miarę jak upływały minuty, coraz więcej utrwalał się w przekonaniu, że się dowie o zniszczeniu swoich nadziei.
O dziewiątej jeszcze nie wyszedł ze swego pokoju, po którym chodził wzdłuż i w poprzek jak dziki zwierz w klatce.
W tem dzwonek brzęknął, krótko, niejako rozkazująco, gdyż nie podejmujemy się utrzymywać, aby dzwonek nie miał swego odróżniającego się dźwięku.
Paskal zadrżał.
Miał zejść, gdy ktoś zlekka zapukał do drzwi.
— Proszę... — zawołał.
Potem ujrzawszy swego służącego, dodał:
— Czego chcesz?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/551
Ta strona została przepisana.