— Proszę pana, ktoś przyszedł i chce się z panem rozmówić.
— Kto taki? — zapytał przedsiębiorca niespokojnie, jak gdyby się już obawiał sług sprawiedliwości...
— Jakiś pan dobrze ubrany.
— Czy on ta już był kiedy?
— Nigdy go nie widziałem.
— Czy powiedział jak się nazywa?
— Nie pytałem go o to... odpowiedział że pan go nie zna, lecz że przychodzi z ważną wiadomością.
— Dobrze, zaraz idę.
Przedsiębierca zeszedł na dół i ujrzał się w obec Leopoldą ubranego starannie tak samo jak wczoraj, co mu dawało minę wyższego urzędnika.
Dwaj mężczyźni zamienili się ceremonialnym ukłonem.
Paskal wyjmując klucz z kieszeni, otworzył drzwi gabinetu i wprowadził doń nieznajomego.
— Czyś mnie pan poznał? — zapytał zbiegły więzień, skoro tylko drzwi zostały zamknięte.
— Od pierwszego spojrzenia, pomimo twego przebrania!... — Czekałem na ciebie z niecierpliwością... — Mów prędzej.
— Mam ci tylko powiedzieć dwa słowa:
— Jakie
— Interes skończony!...
— Nie żyje!... szepnął Paskal trochę bledniejąc...
— I uncyi nie ważyła!
— Zatem już koniec wszystkiemu?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/552
Ta strona została przepisana.