Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/569

Ta strona została przepisana.

— Nie do uwierzenia! — trudne do pójścia! — zadziwiające! — Białość słoniowej kości i połysk, jak gdyby nowy! — Czyś pewny że się nie będzie zalewać?
— Najzupełniej.
— Winszuję ci, mój drogi!... Jesteś bardzo zręczny! — A teraz, jeśli pozwolisz, zajmij my się zredagowaniem...
— Jestem gotów.
— Czy znasz dokładnie charakter notaryusza?
— Jak swój własny.
— To siadaj, będę ci dyktował...
Paskal usiadł przy biórku, wziął pióro, położył przed sobą blankiet notaryusza i czekał.
Leopold wyjął z kieszeni brulion listu długo obmyśliwany i sumiennie wypracowany — dowodem czego były liczne poprawki.
Czytał głośno i powoli, a przedsiębiorca pisał:

„Pani!

„Śpieszę z zawiadomieniem i usunięciem niepokoju, który panią zapewne dręczy.
„Niech umysł pani nie błąka się w próżnych i bolesnych przypuszczeniach co do panny Renaty.
„Wychowanka twoja, która w skutek złej rady opuściła Hotel Kolejowy gdzie panią wstrzymuje wypadek, jest u mnie.
„Panienka ta przybyła do mojej kancelaryi w celu wybadania mnie, a szczególniej powiadomienia, że pani posiadasz list pisany przez naszego kochanego zmarłego, od którego zależy cała jej przyszłość.